Nasz wszechstronnie uzdolniony juror oraz przyjaciel Chóru "Grochów" - Przemysław Śmiech - jakiś czas temu wyjątkowo sugestywnie odmalował pewien stan ducha, dobrze znany wszystkim literatom, wierszokletom i poetom... Przedrukowujemy tekst, bo nam się szalenie podoba i chcemy żebyście i wy zaznali rozkoszy obcowania z "Mową z Grochowa".
Serdecznie zapraszamy do lektury!
Do - hymnu!
"Siedziałem sobie na chawirze, skikałem
po kanalizacji w telewizorze, gdy nagle rozległ
się łomot do drzwi mego lokum. Zerwałem sie w krótkich abcugach, otwarłem i
ujrzałem przed oczamy moje sąsiadkie Terese Baryłko, całe we łzach jak
szopenowska wierzba.
- O rany gorzkie! Pani Tereso! A co pani
tak ryczysz jak straż ogniowa, stało się coś?!
- Małżonek mój, z którem tyle lat
pruliśmy przez życiowe sztormy jak dwa Tytaniki, niejaki Benedykt Baryłko,
ciężko zachorował…
- O psia krótka! A na co?
- Nie wiem…
- A jakie ma objawy?
- Siedzi przy stole. Na stole roztwarty
kajet. Benio się w niego gapi. Wzdycha. Gałamy przewraca. Kawy wygondolił już
cztery.
- O, to nic takiego, pan Benio zawsze
lubiał kawusie…
- Tak? A jak zaproponowałam mu pifko, to
wie pan co zrobił?
- No co?
- ODMÓWIŁ!
- Odmówił?! Piweczności?! Już idziemy,
bo zostaniesz się pani nieotuloną w żalu wdową!
Niezwłocznie udaliśmy się na miejsce zdarzenia. No i faktycznie: pan Benek egzystował
przy stole, przed nim jak przed jakiemś gzymsikiem z pierwszej „b” kajet
figurował, a pan Benio nie tylko wzdychał, ale również nawijkie uskuteczniał
sam ze sobą po cichutku. Poprosiłem jego zrozpaczone połowice o wycofanie się do kuchni oraz
przystąpiłem do akcji ratunkowej.
- Panie Benku, straszny dziś gorąc, czy
też wszak nie?
- Co?
- Gorąc! Par! Afryka dzika! Piweczko
może pan życzy?
- Sąsiedzie złoty, chwilowo odmawiam,
gdyż teraz obecnie wdrapywam się na Parnas.
- W jaki deseń?
- W taki, że za poete sie zostałem.
Czytaj pan.
Oddałem się lekturze. Inserat, który dostałem od sąsiada zachęcał serdecznie do
aspołecznej inicjatywy napisania hymnu Grochowa.
- Przeczytałem. I co?
- I to, że ja tego chce.
- Czego, panie Benku? Tej nagrody
rzeczowej? A co to ma być? Ćwiartka, połówka, czy literek?
- Panie, uspokój się pan! Oderwij się
pan od ziemi, tego padoła łez, przyczep se pan skrzydła i szoruj pan ze mną na
Parnas!
Po wieczne sławe i chwałe!
- Czyli że co?
- Machniemy te trzy wzrotki i refren i
przejdziemy do wieczności!
- Już? Nie za wcześnie?
- Ależ z pana pstrokacizna umysłowa, jak
pragne zakwitnąć…
Za gieniuszów sie zostaniemy! W
telewizorni będą nas pokazywać! Po szkołach wozić! W encyklopedii zdjęcie
będziesz pan posiadał!
- Które? Te z dowodu? To nieklawo,
fatalnie na niem wyszłem, bo robiłem je dzień po pańskich jemieninach…
- Panie, co pan taki dzisiaj?
- Jaki, panie Benku?
- Taki do tyłu i w poprzek! Chwytasz pan
ze mną muze za rogi czy nie?
- No chwytam, po co te nerwy, a o czem
ma być ten hymn detalicznie?
- No żesz właśnie nie wiem i z powodu
dlatego kawe w siebie wlewam, gdyż ponieważ każden jeden poeta arabikie, czy
inne mokkie ciągnął jak smok.
- Aha. Czyli tak: o Grochowie. Do rymu.
Trzy wzrotki.
- Tak jest.
- Może, panie Benku, coś akonto
Żelaznego Słupa?
- Napisałem. I zrymowałem.
- Pokaż pan…, a nie, ten rym się nie
nadaje…, jak to młodzież zaśpiewa?
- Faktycznie. Szkoda, bo rym w
deseczkie…
- Owszem. Apropos, a może o studentkach
z Kica?
- A co na to nasze małżonki?
- No tak…, ładny gips…, a o grochoskiej
naszej prencypalnej ulicy? O placówkach gastronomicznych? O plaży na Koziej
Górce?
- Panie, ja to wszystko wiem, ale weź
pan to zrymuj jedno
z drugiem!
- Niestety, panie Benku, sytuacja niżej
krytyki… Popatrzyliśmy chwile z panem Benkiem na przeraźliwie puste kartkie w jego
kajecie, po czem wstałem i udałem się do kuchni. Pani Tereska
szybko wyszła mnie wizawi.
- I co? Już lepiej?
- Nie. Ale kombinujemy. Pani Teresko,
dwie kawki mam zaszczyt prosić…
Pani Tereska zbladła.
- Coś pan powiedział?!
- No kawki. Tylko mocne. I do zobaczenia
na Parnasie…"
Więcej tekstów znaleźć można na: http://mowazgrochowa.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz